26 września 2020 r. przedstawiciele naszej społeczności uczestniczyli w uroczystości nadania imienia ks. Ignacego Skorupki rondu znajdującemu się w Wiartlu. O godzinie 10.00 rozpoczęła się koncelebra Mszy świętej. W okolicznościowym kazaniu ks. dr Jacek Uchan odniósł się do wydarzeń 1920 roku oraz bohaterskiej postawy ks. Ignacego Skorupki. Po Mszy świętej zaproszeni goście , poczty sztandarowe oraz mieszkańcy Wiartla udali się w kierunku ronda. Przemarsz uświetniła kompania honorowa oraz orkiestra wojskowa. Przy rondzie odbył się apel poległych. Oddano salwę honorową, a następnie poświęcono rondo nadając mu imię ks. Ignacego Skorupki. Po zakończeniu oficjalnych uroczystości odbył się poczęstunek.

Postać ks. Ignacego Skorupki przybliży praca napisana przez jednego z uczniów naszej szkoły na II Forum Młodych Historyków.

 

Z pewnością każdy  słyszał o cudzie nad Wisłą. A ilu słyszało o bohaterskim czynie młodego księdza Ignacego Skorupki? Ta zapomniana postać odegrała ważną rolę w wojnie polsko – bolszewickiej, dając świadectwo nauki Chrystusa, wiary Polaków i bohaterskiego czynu.

14 sierpnia 1920 roku okolice Ossowy były spowite mgłą gęstą jak mleko. Młodzi żołnierze szykowali się do ataku na wroga. Był z nimi ksiądz, który pragnął być jak najbliżej walczących, aby nieść im nadzieję, pocieszenie, dodawać odwagi.

Rozgorzała walka. To co zdarzyło się na polu bitwy, zapadło na zawsze w pamięć żołnierzom i polskim, i bolszewickim. Młodzi Polacy ruszyli do kontrnatarcia. Podenerwowani wypatrywali wroga, przygotowywali się do zadania śmiertelnych ran. Bolszewicy czekali na moment, gdy mogliby uderzyć i odeprzeć atak. Nagle, na spowitym mgłą polu bitwy, ukazała się postać młodego księdza z narzuconą na szyję stułą, który zamiast karabinu trzymał w podniesionej dłoni krzyż. Ów młody kapłan podążał ku bolszewickim żołnierzom krokiem pewnym, wpatrując się w inkrustowany kością słoniową krzyż z relikwią drzazgi z Krzyża Świętego, dar z Rzymu. Nucił pieśń maryjną. Za nim szli młodzi żołnierze, kilka kroków dalej szedł dowódca. Widok księdza zadziwił wroga. Nie przerwano ataku. Grad kul spadał na młodych Polaków, a oni dzielnie walczyli za ukochaną ojczyznę. Jedna z zabłąkanych kul ugodziła bohaterskiego kapłana. Zachwiał się i upadł między tymi, których prowadził do boju.

Taki jest początek pięknej opowieści o młodym księdzu, jednym z zapomnianych bohaterów bitwy warszawskiej. Jego heroiczny czyn zainspirował mnie. Podziwiam go nie tylko jako kapłana – kapelana wojskowego, ale również szanuję jako wielkiego patriotę i społecznika, który potrafił pogodzić trzy  zaszczytne służby – Bogu, człowiekowi i ojczyźnie.

Co ukształtowało bohaterskiego kapłana?

Urodził się 31 lipca 1893 roku w Warszawie w rodzinie o żywych tradycjach patriotycznych i religijnych. Matka Ignacego wychowana w duchu religii protestanckiej dokonała konwersji, zmieniła wyznawaną w jej rodzinie religię protestancką  na katolicyzm. Stała się gorliwą katoliczką. To ona zaszczepiła w małym synku miłość do Boga i Kościoła. Z jej żarliwej wiary zrodziło się pragnienie syna, by zostać kapłanem. Kolejną osobą, która wywarła ogromny wpływ na ukształtowanie Ignacego, był dziadek (uczestnik powstania styczniowego), który zaszczepił w nim patriotyzm.

Jako dziecko Ignacy był pilnym uczniem i gorliwym ministrantem. Po ukończeniu warszawskiego gimnazjum wstąpił do seminarium duchownego. Było to w 1909 roku. W 1914 roku otrzymał święcenia subdiakona. Jesienią został wysłany do Piotrogrodu, aby kontynuował naukę.

Był to czas, który dzielił między naukę a swoje literackie zainteresowania. W Akademii Duchownej założył kółko literackie „Polonia”, pisał patriotyczno-religijne wiersze, wygłaszał odczyty. Był to jednak czas bardzo trudny w życiu młodego kapłana. Choroba matki, trudna sytuacja rodzinna uniemożliwiły mu pomyślne zdanie egzaminów i kontynuację nauki w Akademii. Nie przeszkodziło jednak w spełnieniu marzenia o byciu kapłanem. 26 stycznia 1916 roku otrzymał święcenia kapłańskie.

Posługę kapłańską pełnił przez kilka miesięcy w pobliżu Moskwy w Bogorodsku, a następnie w Klińcach w guberni czernichowskiej, gdzie w miejscowym gimnazjum wykładał język polski, grekę i łacinę. W Klińcach skupił wokół siebie wielu Polaków, którzy z powodu wojny zostali zmuszeni do opuszczenia Polski.

Zaangażował się bardzo w prace na rzecz  rodaków. Dla nich zorganizował tajną grupę polskich harcerzy, szkołę początkową dla polskich dzieci, a także teatr amatorski. Czynił starania, aby uchodźcy jak najszybciej znaleźli się w Polsce po 1918 r. – to dla nich organizował ewakuację.

Pod koniec sierpnia 1918 roku z jedną z wracających do Polski grup wyjechał do Łodzi. Tam pracował w parafii Przemienienia Pańskiego. Był cenionym społecznikiem. Założył i prezesował Towarzystwu „Oświata”, był prefektem w gimnazjum żeńskim oraz na kursach wieczorowych Mieczysława Barczewskiego. Jego zasługi, działalność, niespożyta energia zostały zauważone przez hierarchów kościelnych.

We wrześniu 1919 roku został przeniesiony do Warszawy na stanowisko notariusza i archiwisty warszawskiej Kurii Metropolitalnej.

Podjął szereg działań, nie potrafił pozostać bezczynny, nie wystarczyła mu praca w kurii. Realizował swoją pasję literacką i dziennikarską będąc administratorem „Wiadomości Archidiecezjalnych Warszawskich”. Jako kapelan Ogniska Rodziny Marii razem z siostrami franciszkankami opiekował się dwustoma sierotami. Był prefektem w szkole kolejowej i na wieczorowych kursach handlowych Tomasza Łebkowskiego.

Znany był również jako kaznodzieja. W pamięci warszawiaków zostały kazania pasyjne, które głosił w Wielkim Poście w Katedrze św. Jana w Warszawie.

Realizował się jako kapłan, jednak jego serce raz po raz rozpalała również inna miłość, miłość do ojczyzny. W obliczu nadciągającej armii bolszewickiej kilkukrotnie zwracał się do władz kościelnych o pozwolenia na objęcie funkcji kapelana wojskowego. Za każdym razem spotykała go odmowa. Potrzeba serca, bycia z żołnierzami, była tak wielka, że postanowił poprosić o zgodę biskupa polowego Stanisława Galla, który przydzielił go do garnizonu praskiego.

Tu zaczyna się żołnierska droga księdza Ignacego Skorupki.

Z zapałem spowiadał żołnierzy wyruszających na front. Od 8 sierpnia był kapelanem lotnym formującego się 1. Batalionu 236. Pułku Piechoty Armii Ochotniczej, złożonego głównie z młodzieży gimnazjalnej i akademickiej. To z nimi spędzi ostatnie dni swego życia, niosąc nadzieję i zagrzewając do bohaterskiej obrony Warszawy. Nim jednak do tego doszło, młody ksiądz ponowił prośbę do kardynała, aby móc towarzyszyć żołnierzom na froncie. We wspomnieniach kardynał Kakowski napisał: „Zgadzam się rzekłem. Ale pamiętaj, abyś ciągle przebywał z żołnierzami w pochodzie  i w okopach, a w ataku nie pozostawał w tyle, ale szedł w pierwszym rzędzie”. W odpowiedzi kardynał usłyszał: „Właśnie dlatego, odrzekł, chcę iść do wojska”.

Nie zdawał sobie sprawy młody kapłan, że tak szybko przyjdzie mu wypełnić polecenie kardynała. Ruszając na front w testamencie zapisał; „Proszę pochować mnie w albie i ornacie”.

Drukuj: